*to do boring
Jeśli chcemy napisać, że coś robi się nudne to używamy czasownika "get" zamiast "do", "to do boring" jest tłumaczeniem dosłownym i niestety (albo stety :) niepoprawnym.
Mhm, zamiast oburzać się w bezsilnej złości i robić wycieczki osobiste lepiej weź podręcznik do angielskiego. Chociaż tu nawet i google by pewnie wystarczył.
Już pokazałaś próbkę swoich umiejętności, twoje zapewnienia są więc zbędne. Z mojej strony kończę tę jałową dyskusję.
Angielski angielskim, ale nasz ojczysty język i tak jest piękniejszy i o wiele trudniejszy... Nie wiem, taka myśl mnie, jakaś nawiedziła. Przepraszam za drobną dygresję. ; ]
Obawiam się, że to nie jest zwykłe czepialstwo - facet po prostu miał rację. Pomyliłaś się, normalna sprawa i nie wiem, czemu dalej zaprzeczasz, bo nic się takiego znowu nie stało :)
"Cały czas"? Przepraszam Cię bardzo, ale kolega na początku zwrócił Ci uwagę bardzo grzecznie (już nie mówiąc o standardach tego forum). To Ty jako pierwsza napisałaś coś, co można zakwalifikować jako "niegrzeczny", więc nie jestem pewien, o co chodzi z tym przewrażliwieniem. Nikt Ci tutaj krzywdy nie robi, serio.
Jasnee, może nie w tym temacie ale w innym jeden gość mnie tak wyzywał że nie wiem! Obrażał mnie, moich przyjaciół i moją rodzinę. Chociaż nie bardzo wiem co moja rodzina mu zrobiła?
Prawda jest taka, że Polacy posługują się poprawniejszym gramatycznie angielskim, niż wiele mieszkańców krajów anglojęzycznych. Skróty i niedbałość niszczą ten język.
No, nie wiem. Mnie się zazwyczaj bezbłędnie udaje rozpoznać Polaka w autorze internetowego wpisu po angielsku, np. po nieprawidłowym użyciu przedimków.
Wcale nie jest tłumaczeniem dosłownym, bo "to do" to przecież "robić" a nie "robić się". Kalką językową byłoby "do itself".
O tym, że dane tłumaczenie jest kalką nie świadzy 100 % odwzorowanie, a charakter błędu, który jest tu oczywisty.
Koleżnka jak najbardziej popełniła kalkę, mimo iż nie wpadła na to, żeby jeszcze zwrotne "się" dodać do swojego wpisu.
Hmm, "calque [...] is a word or phrase borrowed from another language by literal, word-for-word [...] or root-for-root translation". Word-for-NOTHING to jednak nie to samo, co word-for-word :)
Poza tym intuicja podpowiada mi (choć formalnie z taką zasadą się nie spotkałem), że z kalką mamy do czynienia wtedy, gdy mimo błędu przynajmniej rodacy nieudolnego tłumacza od razu wiedzą, "co poeta miał na myśli", a ja przez dłuższą chwilę zastanawiałem się o co chodzi z tym "to do boring".
Nie wiem, tak głośno myślę. Będę się chyba upierał, że samo słowo "literal" oznacza 100-% odwzorowanie.
Jako praktykujący tłumacz z wykształceniem formalnym będę się upierać przy swoim. :) Brak zaimka zwrotnego nie unieważnia definicji, którą przytoczyłeś. Dosłowności nie mierzy się w procentach. Chodzi o nieprawidłowe przetłumaczenie danej konstrukcji z języka A na analogiczną leksykalnie konstrukcję w języku B - dającą w języku B wrażenie "obcości". A to, że od razu nie zauważyłeś o co koleżance chodziło o niczym nie świadczy. Bo oprócz ogólnego bagażu kulturowego, każdy z nas ma swój wasny mały bagaż doświadczeń, swój własny idiolekt, itp. itd.
Haha, chciałem jeszcze coś odpowiedzieć, ale tym "idiolektem" to mnie przekonałeś :D
Pozdrawiam praktykującego tłumacza,
wannabe-tłumacz :)