Jak już człowiekowi wydaje się że po tym całym wiedźminowym syfie Netflix już gorszego gówna nie zrobi to wjeżdża Kowbojka z Kopenhagi.
Ten film jest o niczym, jakiś pseudo artystyczne wyżyg i nic więcej, oczu bolą od oglądania tego syfu. Dialogi dno, fabuła żadna, bełkot.
Przerosło dziecko widzę wracaj do zielonej mili i stranger things jak dorośniesz to wrócisz i docenisz.
Docenić to można dobre kino a nie gówno udające coś czym nie jest. Dialogi debilne, główna bohaterka łazi z miną kota srającego na polu, reszta bohaterów nawet nie wspominam, zachowania idiotyczne - ten duński małżonek albańskiej cyganki to już szczyt głupoty, zresztą już sama lokalizacja burdelu na końcu świata świadczy o głębokim zidioceniu scenarzysty. Nie wiem czy przerysowania miały być celowe czy nie ale wyszło idiotycznie,