Allen poza tym, że zabawia mnie przez 1,5h, zawsze jeszcze wzbudza poczucie winy. Czuję się bezwartościowa i płytka, jak przepytywana na ulicy przez Alvy'ego, przypadkowa para. Bo przecież wiele jego aluzji odnosi się do sztuki czy filozofii - dziedzin, których opanowanie wymaga intelektualnych predyspozycji. Nie da się oglądać Annie Hall, nie da się obcować z geniuszem Woody'ego Allena, bez jednoczesnego zrozumienia własnej głupoty i niewiedzy. U mnie działa to w ten sposób, że potem jeszcze długo po każdym jego kolejnym dziele, mam pretensje do siebie o książki, których jeszcze nie przeczytałam, o wiedzę której jeszcze nie opanowałam itd. itp.
Allen zawsze jest sprawcą tej mojej nietypowej chandry, kiedy dociera do mnie z całą intensywnością jak grubiańska, przeciętna, średnio inteligentna jestem. Po prostu za często się oszukuję, że jestem kimś lepszym niż jestem w rzeczywistości. Nawet rzeczy, które uwielbiam robić, robię przeciętnie lub słabo (patrz: moje recenzje).
Annie Hall to był mój dziewiętnasty film Allena, ale nie jestem ani trochę bardziej godna jego sztuki niż byłam na początku. Wiem po prostu dużo o rodzajach historii jakie on preferuje, rodzajach narracji. Rozumiem i doceniam uniwersalność, oryginalność i lekkość jego obrazów, brak mi jednak większego oczytania i mądrości, by do punktu G jest twórczości dotrzeć.
Jeśli czujesz się "mało inteligentna" po obejrzeniu tego filmu - to pewnie masz racje:P
Spokojnie:) nie da się wszystkiego obejrzeć ani przeczytać a także wiedzieć wszystko. A jeśli to wielki problem to zamiast się nad tym zastanawiać i tracić energię oraz czas, lepiej chwycić za książkę lub obejrzeć jakiś film. A doba i tak będzie miała 24 godziny.
Słaba strasznie musisz być psychicznie skoro jakiś podstarzały pedofil ci daje do zrozumienia że jesteś gorsza i przez to również czujesz się gorsza.
Więcej wiary w siebie, dziewczyno.
Człowiek taki jak ja, zwyczajnie w świecie po tym filmie wzrusza ramionami i zapomina.
Taaak, to rzeczywiście godne podejście i świetna rada. Bo przecież w życiu o to chodzi by przeżyć i zapomnieć, bo po co wyciągać dla siebie jakieś wnioski...
Tobie wyciąganie tych wniosków jakoś niespecjalnie służy.
Lepiej sobie podciąć żyły.
Ja nie muszę wyciągać wniosków bo widzisz - nie lubię sobie utrudniać życia.
Jestem ponad to.
Przeżyć i wyciągnąć wnioski ;)
Problem w tym, że nie koniecznie filmy są do tego najlepsze. Film to dzieło innej osoby, odmiennej od nas- więc to nie jest nasze życie, nie każdy więc ma ochotę wyciągać "czudze" wnioski i ja to doskonale rozumiem. Nie twierdze, że dzieła które odbieram (muzyka/film/ksiazka...) nie mogą wpłynąć na moje postrzeganie świata, bo mogą, ale jeśli tego nie robią lub jeśli ja nie chcę żeby to robiły- nie czyni mnie to w żaden sposób gorszym człowiekiem.
to też nikt ci nie każe wyciągać wniosków ale ten temat załozyła osoba która postanowiła je wyciągnąc, której film cos uswiadomił, a tutaj kolega to neguje. Wiadomo ze cięzko wyciągnąc wnioski z Avatara bo to jest film typowo rozrywkowy, ale filmy allena to satyry wykpiwające ludzką głupotę i ignorancje ich celem jest uswiadomienie ludziom ich wad! i ok, przeciez ja tu nie mowie ze po obejzeniu kazdego takiego filmu nalezy bić się w pierś i zmieniac swoje zycie ale jesli ktos znajduje w filmie motywacje do zmian to chyba dobrze!
Ja tylko napisałem, że rozumiem, że jedni akceptują takie oddziaływanie, a inni nie- nikogo nie krytykuje.
Jeżeli te zmiany są pozytywne, to tak- dobrze.
"Człowiek taki jak ja, zwyczajnie w świecie po tym filmie wzrusza ramionami i zapomina."
Faktycznie człowieku masz być z czego dumny
@TheWitcher_666 w zupełności się z Tobą zgadzam! Czy ten cały beznadziejny, irytujący Woody jest warty takiej swojej krytyki? Czy on jest jakimś Bogiem czy co? Co Wy ludzie macie z tą jego inteligencją? Woody jest nieatrakcyjnym, łysiejącym, cherlawym, niskim, zwykłym facetem i czymś musi zaimponować w wielkim świecie i wielce tworzy te swoje arcydziełka opierające się na sarkazmie i tej całej inteligencji - gdyby nie to, to nigdy nie byłby zauważony. A swoją drogą nikt nie jest ideałem i co Ty dziewczyno się tak dołujesz, że nigdy temu konusowi nie dorównasz... co za naród... Człowiek MĄDRY inteligencją się nie chwali!!! A Woody jest po prostu z natury głupi i musi się czymś wyróżnić, czyli wyuczoną od deski do deski inteligencją, ale dla ludzi chyba z kompleksami - bo tylko tacy go podziwiają - czyli słabi psychicznie, nie stąpający twardo po ziemi!!!
Dziewczyno, on był już dojrzałym facetem jak nagrywał ten film - nikt nie rodzi się omnibusem ! Polska szkoła kładzie nacisk głownie na literaturę i tak naprawdę mało czasu poświęca się innym dziedzinom sztuki - program jest zbyt napchany. Jednak w dobie internetu dużo łatwiej tą wiedzę systematycznie uzupełniać, choć trzeba znać sobie sprawę, że wielu kontekstów możemy nie wyłapać nigdy. Ktoś mądry kiedyś powiedział "Wim, że nic nie wiem" - w tym tkwi sedno :)
Moim zdaniem kunszt Allena polega na tym, że wcale nie musimy wiedzieć tyle o sztuce co on (ba! nie musimy mieć nawet połowy tej wiedzy!) by się świetnie bawić! Pękałam ze śmiechu słysząc" Jeszcze jedno słowo o Bergmanie i dałbym jej z zęby!" długo przed moją przygodą z Bergmanem :) Choć muszę powiedzieć, że znając jego twórczość bardziej docenia się geniusz Allena.
Następnym razem zamiast dramatyzować po prostu dobrze się baw :)
Zgadzam się z Tobą, ale dodałbym jeszcze, że wiele jego filmów potęguje we mnie poczucie winy odnośnie nieudanych związków. Woody Allen perfekcyjnie pokazuje absurdy pojawiające się w życiu dwojga ludzi, które z pozoru błache, prowadzą do nieuchronnego wypalenia się namiętności. Doliczając hipochondryzm, intrawertyzm i anhedonie wychodzi katastrofa. Podczas oglądania jego filmów wielokrotnie widzę sytuacje które albo są identycznie, do złudzenia przypominają, lub ich sens jest w prost wyciągnięty z mojego zycia. To jest straszne niczym tortura, bo zaczynam dostrzegać swoje błędy, wreszcie ktoś uzmysławia mi co robię źle i dlaczego. Pozytywem w tym wszystkim są wnioski do jakich dochodzi człowiek po oglądnięciu jego filmów...
Zachwwycaja mnie ludzie ktorzy uswiadamiaja sobie cos nowego w zyciu czy sobie po takich filmach. W czasach kiedy niemal wszyscy młodzi ludzie studiują, kontakt z mającymi gadane neurotykami nie jest czyms szczegolnie odkrywczym. Przynajmniej rownie inteligentnych chyba kazdy ma w gronie przyjaciol, no bo chyba nie mniej? Dobitne komentarze do zycia...pfff.
Najgorsze w takich "koneserach" filmu jest to, ze gdy normalny czlowiek widzi sedno i widzi, ze to plaskie, "koneserowie" mysla ze to dlatego ze lubi sie strzelanki czy glupie komedie. Porazka mieszkac w takim swiecie...
Nie wiem czy do końca Cię zrozumiałam, ale po części się zgadzam, że osoby, które na siłę starają się odkryć drugie dno, gdzie go nie ma są męczące i okropnie sztuczne. Jeśli komuś filmy, literatura i ogólnie sztuka służy do uświadamiania innym jacy są prostaccy to sam okazuje swą arogancję i prostackość.
Z drugiej jednak strony człowiek jest otoczony tyloma bodźcami, że czasem patrzy już na swoje życie pod złym kątem. Zdarza się, że film taki czy inny sprawi, że perspektywa się zmieni i człowiek zdoła sobie to uświadomić. Myślę, że to jest cenne, osobiste i nie powinno się z tego kpić.
Co do tego co widzi 'normalny człowiek', a inni, przypomina mi się wiersz Herberta mówiący o tym, że ktoś kto spogląda w to samo co zostało już omówione milion razy i widzi nowe sensy jest uznawany za głupca.
Jestem z Tobą. Pełniejszy obraz Allena daje jego literatura. Tam aluzji jest jeszcze więcej.
dla mnie filmy allena to uczta po której mam pelny brzuszek i odr azu mi lepiej :P Szczerze powiedziawszy dziwi mnie traktowanie tych filmów jako przyczyny jakich kolwiek autotortur- nijak mi sie to ma do jego zdystansowanego podejscia i ironii.
Mylisz inteligencje z mądrością/wiedzą. Poza tym sam fakt, ze o tym myslisz i masz jekies refleksje, sprawia, ze jestes raczej powyżej sredniej... wiec spoko-loko;P
ja się pytam czemu w realnym świecie nie znajduję takich ludzi jak ty, którzy wychodzą poza narzucony pryzmat intelektualizmu? również uważam, że Woody Allen poniekąd robi idiotów ze swoich widzów: dopiero po obejrzeniu takiego filmu, na pozór prostego, człowiek jest w stanie sobie uświadomić jak tak naprawdę niewiele wie i że nigdy nie osiągnie apogeum. trochę depresyjne.
Oj tam, nie każdy musi być intelektualistą, ważne, by dobrze się bawić na filmie. Sam Allen zawsze twierdził, że chce robić kino klasy b, rozrywkowe, a nie żadne ambitne głębokie produkcje. Nawet w Annie Hall naśmiewa się z przesadnych intelektualistów, kiedy ucieka z przyjęcia żeby oglądać mecz koszykówki i mówi tej babce( drugiej żonie?)coś w stylu, że go fascynuje fizyczność, sprawne i zdrowe ciało, a intelektualiści są nieżyciowi, oderwani od rzeczywistości i prowadzą jakieś wydumane, pseudofilozoficzne dyskusje. Nie znaczy to, że zdobywanie wiedzy jest złe, ale nie trzeba znać, wiedzieć wszystkiego, ważne by się skupiać na tym, co kogoś naprawdę interesuje i pogłębiać wiedzę w tych dziedzinach. Allen/jego bohaterowie mają wiedzę z filmu, sztuki, literatury, ale z innych dziedzin też niekoniecznie.
a mnie wlasnie niesamowicie irytuje i zenuje, to jego chwalenie sie w kazdym filmie erudycja i iq 112423523452452. zeby o tym krecic przez 50 lat filmy, to trzeba byc zapatrzonym w siebie bucem i skrajnym megalomanem. nie jest przeciez tak, ze w swiecie filmu nie ma innych wybitnie inteligentnych ludzi, ale nikt sie tak tym nie plawi. spojrz na takiego charliego kaufmana. podobna wrazliwosc i osobowosc, kreatywnosc nieporownywalnie wyzsza, erudycja tez pewnie allenowi nie ustepuje a jedyny film, ktory mozna posadzic o megalomanie, to, znakomita skądinąd, synekdocha. raz - rozumiem. 50 razy - wypier... od czasu zenujacego o polnocy w paryzu bojkotuje tego tepego, zapatrzonego w siebie buca.
Generalnie Allen od początku się snobował (moim zdaniem), i często odbiorcy jego filmów też się snobują. Dla mnie Annie Hall było męczące przez ironię i wszędobylskie puenty, ale to jest Allen.
W zasadzie po obejrzeniu jednego filmu w kolejnym wiemy co się będzie (może) dziać, przynajmniej odkąd sam nie występuje w tych produkcjach nie jest tak męczący w przedstawianiu swojej wizji świata .
A ja jakoś go nie znoszę. Próbowałam wiele razy obejrzeć jego filmy jednak nie potrafię wytrzymać dłużej niż 30 minut. Jego sposób bycia i zachowanie sa irytujące. Ciężko mi powiedzieć czy epatowanie wiedzą i chwalenie swojej osoby ma we krwi i robi to podświadomie czy taki wybrał sobie sposób na karierę. Dodatkowo jego aparycja czyli zgarbiona i wychudzona postura oraz sam sposób mówienia są dla mnie niesamowicie irytujące. A poziom poczucia humoru jest dosyć niski. Całościowo wpływa to na niechęć oglądania czegokolwiek z jego udziałem. Geniuszem bym go nie nazwałam. Każdy ma swoje zdanie.
Ja również kiepsko znoszę Allena... Na Annie Hall łapałam się na tym, że się wyłączam i przestaję go słuchać. Lubię intelektualne kino, ale ile można gadać? :) Trochę się wynudziłam.
Aparycja Allena mi tak bardzo nie przeszkadza jak fakt, że jest trochę obleśnym kobieciarzem i to jego zamiłowanie do babek bardzo widać w filmach. Niby ma ciekawe przemyślenia na temat związków, ale nie rozumie zupełnie, że czasem się trzeba odrobinę poświęcić dla kogoś jeżeli się tą osobę kocha, a nie od razu szukać nowej.
Mniej egoizmu!
Polecam przeczytać autobiografię Allena. Woody pisze w niej, że nie jest żadnym intelektualistą, wielu dzieł z kanony literatury światowej nie przeczytał, choćby "Roku 1984", a cytaty wrzuca do filmów dlatego, że całe życie miał niesamowitą zdolność do zapamiętywania właśnie takich krótkich tekstów, które potem sprzedawał w filmach i ludzie, łącząc to z jego prezencją z okularami na czele, wzięli go za bardzo oczytanego gościa. W rzeczywistości nieraz nawet nie ruszył danej książki, tylko wpadł mu w ucho jeden cytat, zakodował w pamięci i potem wykorzystał przy pisaniu scenariusza.